2016/02/28

#LeoMusisz!

#LeoMusisz!
#Oscary2016
Oglądacie? Śledzicie? Kogo obstawiacie? Macie swoich faworytów? I pytanie, które dręczy chyba każdego kto choć trochę tym wydarzeniem się interesuje - myślicie, że w tym roku Leo wreszcie dostanie swojego upragnionego Oscara? Ja liczę, że tak. Należy mu się, szczególnie patrząc ile razy nagroda przeszła mu koło nosa, a przecież zasługiwał. Może nie za każdym razem, ale jednak! Czyżby Akademia uwzięła się na Leo? :>
Niestety nie będę oglądała transmisji na żywo. Właściwie jak co roku nie mam za bardzo ku temu okazji - już trzeci rok z rzędu m.in. winne są moje praktyki i wstawanie o 5.30 do szpitala.. :(

Miłego wieczoru wszystkim! 

2016/02/26

Simon Beckett - Chemia śmierci (tom 1)

Simon Beckett - Chemia śmierci (tom 1)
Manham. Małe spokojne miasteczko. Krajobraz pozbawiony zarówno życia, jak i konkretnych kształtów. Płaskie wrzosowiska i upstrzone kępami drzew mokradła. To tu doktor David Hunter szuka schronienia przed okrutną przeszłością. Sądzi, że przeżył już wszystko to, co najgorszego może przeżyć człowiek, sądzi, że wie o śmierci wszystko. Ale śmierć, ów proces alchemii na wspak, w którym złoto życia ulega rozbiciu na cuchnące składniki wyjściowe, wdziera się do Manham. I to w niewyobrażalnie wynaturzonych formach. Jeszcze nie wiemy, dlaczego Hunter - wybitny antropolog sądowy - zaszył się tu jako zwykły lekarz. Dlaczego odmawia pomocy policji, skoro potrafi określić czas i sposób dokonania każdej zbrodni. Wiemy tylko, że się boimy. Razem z mieszkańcami Manham czujemy odór wszechobecnej śmierci. Giną młode kobiety, dzieci znajdują makabrycznie okaleczone zwłoki, ktoś podrzuca pod drzwi martwe zwierzęta, ktoś zastawia sidła na ludzi.

Simon Beckett nie był zbyt znanym pisarzem. Sławę przyniósł mu opublikowany w 2006 roku kryminał przedstawiający nam losy dr Davida Huntera, który jest głównym bohaterem książki pt."Chemia Śmierci".
Dlaczego sięgnęłam po ową książkę? Sama okładka nie jest zachęcająca.. W sumie nie przedstawia nic istotnego.. Jednak napis na czerwonym pasku - 'Już po trzydziestu sekundach przechodzi Cię dreszcz. Po minucie masz serce w gardle. A kiedy kończysz czytać, dziękujesz Bogu, że to tylko powieść.' - zwraca uwagę, przyciąga czytelnika i zachęca do przeczytania.
Nie ma drugich szans, są tylko inne. Jakąkolwiek podejmiesz decyzję, życie zawsze będzie inne niż wtedy, gdybyś podjął inną.
Jak już wyżej wspominałam thriller ukazuje nam postać dr Huntera, antropologa sądowego, który po stracie żony i córki postanawia porzucić swój zawód i zaszyć się w małym miasteczku jakim jest Manham. Pracuje tam jako lekarz, próbuje zapomnieć o przeszłości - nie tylko tej związanej z utratą rodziny ale także i ze wcześniejszym zawodem. Udaje mu się to.. Jednak tylko na trzy lata, ponieważ potem w miasteczku zostaje dokonane pierwsze, nietypowe morderstwo, które zmienia nie tylko życie głównego bohatera, ale i wszystkich mieszkańców.
Dla fanatyków wątków miłosnych również się coś znajdzie - David zakochuje się w młodej, pięknej nauczycielce, która podobnie jak on, postanowiła przeprowadzić się z wielkiego miasta na wieś. Podobało mi się to, że nie był to typowy romans spotykany w niektórych książkach - miłość na zabój już od pierwszego wejrzenia - a zwykłe zauroczenie, które w pewnym momencie przerodziło się w miłość.
Książka ma typowe cechy dobrego thrillera - buduje napięcie, powoduje dreszcz emocji, tajemnicza, interesująca fabuła..
Osobiście jestem zachwycona książką. Beckett ma niesamowity talent pisarki i potrafi go świetnie wykorzystać. Nawet początkowe rozdziały, które nie były aż tak wciągające jak te ostanie - bo jak wiadomo pierwsze są tymi wprowadzającymi, przedstawiającymi bohaterów budujące napięcie - były interesujące. Nie nudziły, nie odpychały, ba! wręcz zachęcały do dalszego czytania. Ja nie mogłam się oderwać od książki, musiałam jak najszybciej się dowiedzieć kim jest zabójca i podobało mi się to, że na końcu byłam naprawdę zaskoczona.
Zło nie zniknie tylko dlatego, że przestaniemy je dostrzegać.
Czy lubię tego rodzaju książki? Owszem, jeżeli są takie ja ta - nieprzewidywalne i intrygujące, ogólnie mówiąc mające to coś.
Cieszę się, że powstała kontynuacja powieści - autor napisał kolejne 3 części, które również są świetne (niestety nie udało mi się dorwać ostatniej).
Wypada wspomnieć, a raczej - nawet należy wspomnieć, że 'Chemia Śmierci' to książka zawierająca dokładne opisy rozkładu ludzkiego ciała, mnie osobiście one nie przeszkadzały, a nawet dzięki temu książka wydawała mi się jeszcze inna, bardziej oryginalna.
Nigdy nie wątp w człeka prawego i szlachetnego. Taki zawsze coś spieprzy. Oczywiście wszystko w imię większego dobra.
Czy polecam? Zdecydowanie tak. Autor miał bardzo fajny pomysł, który świetnie rozpisał.
Ja przynajmniej nie żałuje, że po nią sięgnęłam, ba, cieszę się z tego bardzo, bo już teraz mogę powiedzieć, że książka trafiła u mnie do działu 'ulubione'.

Moja ocena na lubimyczytac: 10/10

Chemia Śmierci | Zapisane w kościach | Szept zmarłych | Wołanie z grobu
_____________________
Ps: Recenzja pisana jakiś czas temu.. ;> dokładnie w 2011 roku i nadal żałuje, że nie udało mi się przeczytać czwartej części, ale zastanawiam się czy nie wrócić od początku do tej serii i tym razem ją dokończyć. I właściwie stąd wstawienie tej recenzji sprzed tylu lat ;).

2016/02/23

#Top5 - Sitcomy

#Top5 - Sitcomy
Zastanawiając się nad swoim blogiem oraz przeglądając inne, doszłam do wniosku, że nie muszę ograniczać się w postach jedynie do recenzji lub tematów stricte związanych z książkami. Oczywiście blog będzie przede wszystkim o tym, aczkolwiek mam wiele zainteresowań, którymi chciałabym się podzielić. Właściwie doszłam do tego, gdy zdałam sobie sprawę, że w najbliższym czasie znów będę trochę zapracowania - praktyki, pisanie pracy licencjackiej i inne prywatne sprawy - i na czytanie będę miała znacznie mniej czasu. W takim okresie, by się rozluźnić czasami lepiej mi odpalić odcinek serialu albo jakiś film niż czytać książkę przy której szybko mogą zacząć kleić mi się oczy.
Dlatego dziś, jako przerywnik w recenzjach, przygotowałam zestawienie swoich ulubionych sitcomów. Miałam w planach inne seriale - dramaty, obyczajowe, młodzieżowe.. Ale tutaj muszę dłużej zastanowić się nad listą, jaki serial na której pozycji i przede wszystkim jakie seriale wziąć pod uwagę w danej kategorii, bo wiele z nich nie ma stricte określonego jednego rodzaju ;).
Także na pierwszy rzut idą sitcomy, czyli seriale składające się przeważnie z sezonów zawierających około 20 i więcej odcinków; odcinki są krótkie, zwykle trwają około 20 minut, a ich najbardziej charakterystyczną cechą jest śmiech widzów z sali lub sztucznie podłożony.

#5 Cougar Town: Miasto kocic/Cougar Town
Na wstępie przyznam, że zarówno 5 jak i 4 miejsce, było mi najciężej wybrać, ponieważ tylko 3 pierwsze obejrzałam każdy sezon i każdy odcinek. Gdybym oglądała więcej sitcomów sezon za sezonem, odcinek za odcinkiem na pewno nie znalazło by się tutaj Miasto Kocic. Dlaczego? Bo jest na pewno mnóstwo o wiele lepszych seriali, które zasługują na to miejsce. By jednak być sprawiedliwą, wybrałam Cougar Town, bo kiedyś zaczęłam oglądać ten serial od pierwszego odcinka i.. tak wytrwałam do 2?3? sezonu i dłużej nie mogłam. Bo był dość nudny, po prostu. I doszłam do wniosku, że czas, który poświęcam na oglądanie tego sitcomu można zdecydowanie lepiej zagospodarować. 
Ocena z filmweb: 3/10 (słaby)

#4 Różowe lata 70'/That '70s show 
Różowe lata 70' to przyjemny, dość zabawny sitcom. Podoba mi dobrze zachowany klimat tamtych czasów - stroje, muzyka, fryzury, rozrywki.. ;). Ogólnie całkiem przyjazny serial, o ile nie ma się czegoś lepszego pod ręką.
Ocena z filmweb: 6/10 (niezły)

#3 Jak poznałem waszą matkę/How I met your mother
Naprawdę świetny sitcom! Przede wszystkim - zabawny, a o to przecież głównie chodzi w tego typu serialach. Polubiłam każdego z bohaterów, ale jak większość fanów tego serialu najbliższy memu sercu jest oczywiście Barney i Lily. Jeśli zastanawiacie się dlaczego ulokowałam HIMYM na trzecim miejscu, skoro jest taki super i w ogóle.. Cóż, kilka pierwszych sezonów jest super. Pozostałe pozostawiają nieco do życzenia. Serial składa się z 9 sezonów, z czego ostatni oglądałam z przyzwyczajenia i choć było w nich dość sporo zabawnych sytuacji, to po prostu sama hm, historia, była zwyczajnie wymuszona (jak jeden dzień, i to nie cały, można rozbić na 24 odcinki?!). Poza tym byłam bardzo rozczarowana zakończeniem wątku przewodniego serialu. Mimo to, za wszystkie sezony razem wzięte, zasługuje na ocenę bardzo dobry, bo nawet jeśli ostatnie sezony trochę rozczarowywały, to pierwsze były świetne!
Ocena z filmweb: 8/10 (bardzo dobry)

#2 Teoria wielkiego podrywu/The big bang theory
Przy miejscu pierwszy i drugim miałam dylemat. Bo oba seriale po prostu uwielbiam! Największą furorę w tym sitcomie robi oczywiście Sheldon i Penny, ale i bez reszty ekipy ten serial nie byłby taki sam. Jest przezabawny. Nieraz były takie momenty, że niemal płakałam ze śmiechu. Oczywiście znów porównując pierwsze sezony z ostatnimi widać lekką różnicę, ale mimo to, aktualnie emitowany sezon nadal utrzymuje bardzo dobry poziom!
Ocena z filmweb: 9/10 (rewelacyjny) + ulubiony

#1 Przyjaciele/Friends 
I oto numer jeden na mojej liście. Przyjaciele. Obejrzałam każdy odcinek, każdy sezon był równie śmieszny. Bohaterowi idealni (choć przecież z wieloma wadami). Po prostu Przyjaciele.. To, według mnie, taki serial ponadczasowy. Rachel, Monica, Phoebe, Chandler, Joey, Ross.. Ich po prostu nie dai się nie polubić! ;)
Ocena z filmweb: 9/10 (rewelacyjny) + ulubiony

___________________________________________
A wy lubicie sitcomy? Bo istnieje też spora grupa ludzi, która za nimi nie przepada, bo irytuje ich śmiech w tle (np. mój tata, choć Miodowe Lata ogląda zapamiętale :D). Jeśli lubicie, to jakie są wasze ulubione? ;) Macie swoje top 5?

2016/02/18

Regina Brett - Bóg nigdy nie mruga

Regina Brett - Bóg nigdy nie mruga
"Pięćdziesiąt wskazówek. Pięćdziesiąt lekcji, w których autorka przeplata własne przeżycia z doświadczeniami ludzi spotkanych na swojej krętej drodze; przywołuje ważne dla siebie postaci, znaczące książki i filmy, inspirujące modlitwy i wypisy z lektur; przypomina o sile psalmów
i prostych sentencji.

Felietony Reginy Brett docenili i pokochali czytelnicy na całym świecie. Przyklejano je na lodówkach, rozsyłano w e-mailach do bliskich. Tematy lekcji, których udzieliło autorce życie, cytowano na tysiącach blogów i przedrukowywano w gazetach.

Książka, którą trzymasz w ręce, stanie się bliska każdemu, kto kiedykolwiek znalazł się na życiowym zakręcie oraz wszystkim szukającym inspiracji. Niech każda z pięćdziesięciu lekcji będzie manifestem – jak bohaterka jednego z esejów, pewna sportowa czapka z prostym hasłem: „Życie jest dobre”. Bo takie jest. Naprawdę."


Regina Brett dzieli się swoim doświadczeniem życiowym. We wstępie nieco nakreśla nam swój życiorys: w wieku szesnastu lat miała już problemy z alkoholem; w wieku dwudziestu jeden lat urodziła dziecko; w wieku trzydziestu lat ukończyła studia; mając prawie czterdzieści lat wyszła za mąż; w wieku czterdziestu lat zachorowała na raka. W wieku czterdziestu pięciu lat zaczęła przelewać na papier swoje doświadczenie życiowe. W swoich felietonach pisze o tym co ją spotkało, jak sobie z tym poradziła. Dzieli się także doświadczeniem ludzi, których spotkała na swojej drodze albo odwołuje się do cytatów, które mają dla niej znaczenie i które odmieniły jej życie.
Zawsze  miałam wrażenie, że w chwili moich narodzin Bóg akurat mrugnął. Przegapił je i nigdy się nie dowiedział, że przyszłam na świat.
Nieważne czy masz dwadzieścia lat czy czterdzieści. Na pewno znajdziesz tam coś dla siebie. Autorka wcale nie przesadza mówiąc, że te felietony mogą czytać i odnosić do siebie ludzie wierzący jak i ateiści. Ja osobiście pierwszy raz wynotowałam z książki tak wiele cytatów. Starałam się przynajmniej po jednym z każdej lekcji. Oczywiście niektóre są trochę na siłę i banalne, inne znowu "na zaś". Choćby dotyczące dzieci - może kiedyś będę je miała, a te porady mi się przydadzą. Może udzielę jej jakieś innej matce. Doszłam też do wniosku, że nie ma sensu się za bardzo rozpisywać na temat tego zbioru felietonów. Trzeba je przeczytać i samemu odnaleźć tam coś dla siebie, albo przekonać się czy rzeczywiście każdy odnajdzie jakąś mądrość życiową w tym co pisze Regina Brett (bo mimo, że wydaje mi, że tak.. to niczego wam nie mogę zagwarantować). Mimo wszystko, żeby być w tej recenzji stu procentowo szczera, muszę przyznać, że autorka czasami sypie banałami, czasami mówi o rzeczach, które ciężko wprowadzić w życie. Jasne, dla niej może jest to proste bo dużo przeszła, ale z drugiej strony do pewnych rzeczy trzeba dojść samemu, popełnić jakiś błąd i dopiero wtedy odnaleźć właściwą drogę. Tak czy siak, można wynaleźć tam kilka perełek, cudnych cytatów do których czasem warto wrócić. Dlatego też uznałam, że najlepszą recenzją będzie przytoczenie właśnie tych cytatów. Może nie wszystkich i nie z każdej lekcji, ale chociaż części.

Lekcja 2 Jeśli nie wiesz, co dalej, po prost zrób następny właściwy krok:
Sekret sukcesu - rodzicielskiego i życiowego - polega na tym, żeby nie liczyć kosztów. Nie myśl o tym, jak długą drogę masz przed sobą. Nie mierz odległości między startem a metą. Takie rachuby powstrzymują Cię przed zrobieniem następnego małego kroczku.

Lekcja 5 Co miesiąc spłacaj zadłużenia na kartach kredytowych:
Żeby żyć w dostatku, nie trzeba wygrać na loterii, bogato wyjść za mąż ani dostać podwyżki. Najważniejsza jest zmiana sposobu myślenia, bez tego ani rusz. Najważniejsze to uświadomić sobie, że nasze zachcianki nie zawsze odzwierciedlają nasze potrzeby (...).

Lekcja 7 Płacz w towarzystwie przynosi większą ulgę niż płacz w samotności:
Musimy przestać ukrywać łzy i zacząć się nimi naprawdę dzielić. Trzeba być silnym, żeby płakać. A jeszcze silniejszym, żeby dać innym zobaczyć te łzy.

Lekcja 13 Nie porównuj swojego życia z życiem innych. Nie masz pojęcia, co przyniósł im los:
Nie staraj się iść w ślady innych. Świat nie potrzebuje kolejnej Matki Teresy, Gandhiego (...). Świat chce, żebyś był sobą.

Lekcja 14 Jeśli musisz utrzymać związek w tajemnicy, nie powinieneś w nim być:
Każdy może znaleźć swoją drugą połówkę. Ale jeśli próbujesz ze wszystkich sił zmienić się w kogoś, kim nie jesteś, twój książę z bajki może nie zwrócić na ciebie uwagi, szukając tej kobiety, którą byłaś wcześniej.

Lekcja 17 Poradzisz sobie ze wszystkim, co cię spotyka, jeśli skupisz się na chwili obecnej zamiast wybiegać myślami naprzód:
Był tylko jeden sposób, żeby wszystko wytrzymać: przestać rozmyślać o tym, co (dobrego i złego) zdarzyło się wczoraj i co (dobrego i złego) może mnie spotkać jutro. Jedyny moment, w którym warto żyć, to dzień dzisiejszy.

Lekcja 23 Bądź ekscentryczny już dziś. Nie czekaj na starość, by ubierać się na fioletowo
Starzy ludzie i dzieci wiedzą, jak żyć. Ci, którzy stoją na początku i na końcu drogi, bawią się najlepiej. Mają w nosie, co myślą inni. Są albo za młodzi, żeby wiedzieć, że powinni się przejmować, albo za starzy, żeby ich to obchodziło. Ci z nas, którzy znajdują się pomiędzy, mogliby się od nich nauczyć paru rzeczy.

Lekcja 28 Wszystkim wszystko wybaczaj:
Początkowo może to zabrzmieć brutalnie, ale kiedy uwolnisz się od marzeń o przeszłości, możesz zacząć zmieniać swoją teraźniejszość i stworzyć dla siebie lepszą przyszłość. 

Lekcja 29 To nie twoja sprawa, co myślą o tobie inni:
- Czy byłabyś zdenerwowana, gdyby nazwał cię krzesłem? - zapytał ksiądz. - Oczywiście, że nie - odparła kobieta. - Dlaczego nie? - drążył. - Bo wiem, że nie jestem krzesłem - odpowiedziała. - A nie wiesz, że nie jesteś dziwką?

Lekcja 40 Gdyby wszyscy porównywali swoje problemy z innymi, nie zamieniliby się z nikim za żadne skarby 
(...)zostałabym przy własnych, nie dlatego, że są mniejsze, lecz dlatego, że są moje. To moje nauczki. Moje zaszczyty. Moje dary.

Lekcja 43 Ostatecznie liczy się tylko to, że kochałeś 
- Posłuchaj.. W ostatecznym rozrachunku Bóg zada ci tylko jedno pytanie. Czy kochałaś? Rozumiesz? Tylko to się liczy. Czy kochałaś? 

Lekcja 46 Nieważne jak się czujesz: wstań, ubierz się i przyjdź, gdzie trzeba 
Niebo codziennie się do nas uśmiecha. Tylko czasami jest to uśmiech przez łzy. 

Moja ocena na lubimyczytać: 7/10 (bardzo dobra)

2016/02/13

Daniel Glattauer - Wróć do mnie

Daniel Glattauer - Wróć do mnie
"Znacie Emmi Rothner i Leo Leike? Zatem czytaliście już N@pisz do mnie, niezwykłą historię o tym, jak z przypadkowego spotkania w sieci rodzi się miłość.
Dla was, ta historia to już zamknięta sprawa? Aha. Ale nie dla Emmi i Leo! Nie macie pojęcia, o czym tu mowa?

Oto pokrótce cała historia: Emmi i Leo, oboje trzydziestce, ona mężatka, on leczy rany po kolejnym rozstaniu. Pewnego dnia przez błąd w adresie e-mail Emmi ląduje w skrzynce Leo. Dialog, który się nawiązuje, niebezpiecznie zbliża ich do siebie. Obydwoje doskonale wiedzą, że w świecie wirtualnym łatwiej o wyznania i zwierzenia niż w rzeczywistości. Podejmują śmiałą decyzję o spotkaniu, lecz na jej realizację nie starcza im odwagi. Leo wyjeżdża do Bostonu. Po roku wraca i odbiera nowe wiadomości od Emmi. Oboje stwierdzają, że wzajemne zauroczenie nie minęło. Może naprawdę powinni się spotkać? Zasłużyli przecież choć na jedną randkę w rzeczywistości."


Mailowy romans kwitnie! 
Emmi regularnie wysyła wiadomości do Leo, choć odpowiada jej jedynie Administrator maila głoszący, że pan Leike wyłączył pocztę, zmienił adres e-maila. Jednak wytrwałość Emmi popłaca. Po kilku długich miesiącach przerwy Leo wraca. Mężczyzna przyjeżdża z Bostonu, gdzie poznał "Pam" (jak złośliwie potem lubiła o niej pisać Emmi). Emmi jest zazdrosna, nie podoba jej się, że ktoś odbiera jej mejlowego partnera. Sama zaś zapomina, że przecież wybrała swojego męża - nie przyszła na spotkanie, odwołała je.. Przecież to dlatego straciła Leo na kilka długich miesięcy! Dopiero z czasem przyznaje, że jej małżeństwo to tylko kłamstwo. Nie chce zostawić męża choć ich stosunki znacznie się ochłodziły. Miłość wygasła. Są ze sobą z rozsądku, a właściwie Emmi zostaje z rozsądku, bo nie chce po raz kolejny rozbijać rodziny i krzywdzić dzieci.

Jeden człowiek (...) nie jest w stanie dać wszystkiego drugiemu człowiekowi.
Wreszcie dochodzi także do spotkania głównych bohaterów. Umawiają się na kawę, na neutralnym gruncie. Z początku każdemu z nich wydaje się, że rozczarowało drugą osobę. Emmi najbardziej martwi się, że nie spodobała się Leo w fizyczny sposób. Oczarowała go swoją osobowością przez maila, ale nie urzekła wyglądem na żywo. Nawet nie wiedziała jak się myli! 
Leo także ma wątpliwości. Emmi wprost mówi mu, że wydawało jej się, że siedzi przed nią ktoś obcy. Ale wreszcie decydują się na kolejne spotkanie, i kolejne.. Udają, że jest to niewinne, ale każdy dobrze wie, że tylko oszukują samych siebie. 
Miłość kwitnie.
I każde słowo, które do mnie piszesz, jest teraz Twoim zapachem i spojrzeniem i Twoimi ustami.
"Wróć do mnie" to nadal tylko i wyłącznie wymiana maili głównych bohaterów. "Tylko", bo jak już przewidywałam, brakowało mi opisów ich spotkań. O czym rozmawiali? Jak długo patrzyli sobie w oczy? Co wtedy siedziało im w głowie? Dostajemy na ten temat tylko strzępki informacji - tylko tyle na ile Emmi i Leo pozwolą sobie na szczerość w mailach. Jednak biorąc tę książkę do ręki, trzeba się z tym liczyć. W niej są tylko maile. To właśnie wyróżnia tę książkę, czyni ją na swój sposób wyjątkową. Mimo wszystko ten brak opisu ich spotkań, można wziąć niejako za plus. Autor daje swobodę nasze wyobraźni. Dlatego warto w trakcie zatrzymać się na chwilę i puścić wodze fantazji..
Ciekawą i inteligentną wymianę wiadomości czyta się naprawdę szybko i przyjemnie. Nie jest to literatura wymagająca - jest lekka i przyjemna, nie wymaga większego skupienia. Trzeba się też liczyć, że styl nie jest wysoki, bo przecież są to tylko internetowe wiadomości, choć myślę, że niejeden mógłby pozazdrościć tej dwójce tego, jak posługują i bawią się językiem pisanym.
- Chętnie spróbowałbym tego z Tobą.- Czym jest ‘to’?- Przyszłością.
Autor pokazuje nam, że w dzisiejszych czasach miłość może narodzić się także przez Internet. Uczucia bohaterów nie osłabły przez czas rozłąki, tylko szczelnie pozamykali je w sobie, ale wybuchają one z nową mocą. Glattauer porusza też problemy takiej miłości - na ile okaże się ona prawdziwa w realnym świecie? Na ile ich rozczaruje? Na ile okażą się tymi samymi osobami co w Internecie? 
Mam mieszane uczucia - mi się ta książka podobała, ale nie zachwyciła na tyle by krzyczeć jaka to jest wspaniała i że koniecznie musicie ją przeczytać. Jest w porządku. Jest dobra. Jest przyjemna. 
Jeśli miałabym ją komuś polecić to osobom, które mają wolny wieczór, chcąc zabić czas lekką, przyjemną lekturą. Historia Leo i Emmi sprawdzi się wtedy idealnie.
Nie jest też ani gorsza, ani lepsza od poprzedniej części. No może ciut lepsza, bo więcej w niej "akcji", która nakręcana jest przez spotkania Emmi i Leo. 

Moja ocena na lubimyczytać: 6/10
____________________________
Recenzja pierwszej części: "N@pisz do mnie".

2016/02/09

Stephen King - Lśnienie (tom 1)

Stephen King - Lśnienie (tom 1)
"Powieść uważana przez wielu czytelników za horror wszech czasów. Jack Torrance, były nauczyciel, a obecnie poszukujący weny pisarz, otrzymuję pracę dozorcy w opuszczonym na okres zimowy górskim hotelu Overlook. Kiedy burze śnieżne odcinają od świata rodzinę Torrance'ów, obdarzony telepatycznymi zdolnościami Danny, pięcioletni syn Jacka, odkrywa, że hotel jest nawiedzony, a duchy powoli doprowadzają jego ojca do obłędu. Sytuacja staje się coraz bardziej groźna, aż pewnego dnia mężczyzna przestaje nad sobą panować..."

Jack Torrance to nie bohater idealny. Ma mnóstwo wad, a jego największą jest brak panowania nad złością i alkoholizm. Walczy z tym, chce się zmienić jednak chęć przemiany pojawia się dopiero po wypadku, który dla niego i jego przyjaciela od kieliszka, Al'a, mógł się skończyć tragicznie.. Przestaje pić, stara panować się nad złością, niestety ponownie wybucha, tym razem w pracy co skutkuje jego natychmiastowym wydaleniem ze szkoły. Al chcąc mu pomóc, załatwia mu pracę dozorcy w Panoramie - niezwykłym hotelu w Górach Skalistych, który przez okres zimy zostaje odcięty od świata przez śnieg. To tam Jack udaje się ze swoją rodziną, chcąc odbudować ich relacje, skupić się na pisaniu - po prostu odbić się od dna. Niestety, zamiast piąć się ku górze, Jack stacza się coraz bardziej, choć tym razem dzieje się wbrew jego woli. To wina Panoramy.

To nieludzkie miejsce czyni z ludzi potwory.

Do rodziny Torranc'ów należy także Wendy - żona Jack'a, piękna i zgrabna kobieta. Martwi się o męża, który choć nie pije i powściąga swój gniew, znów zachowuje się jakby zaglądał do kieliszka i choć tłumi złość zdaje się być coraz bardziej rozdrażniony. Jack nie jest jedynym jej zmartwieniem - sen z powiek spędza jej także ich pięcioletni syn Danny, z którym dzieje się coś złego odkąd przeprowadzili się do Panoramy. Od zawsze wiedziała, że ich dziecko jest wyjątkowe, być może ma dar, ale odkąd zjawili się w hotelu chłopca coraz częściej nawiedzają koszmary. Danny nie mówi o swoich złych snach i wizjach, nie zawsze je pamięta. Jest jednak przerażony, bo przecież niejedna z jego wizji wydarzyła się naprawdę.. Czy i tym razem, któryś z koszmarów stanie się rzeczywistością?

Żyjemy, aby walczyć jeszcze jeden dzień.

Och! Właśnie za takie powieści uwielbiam (UWIELBIAM!) Kinga! To jest właśnie dzieło Mistrza! Nie jakaś "Mroczna Wieża" (która jest taka.. nie-Kingowe), to właśnie "Lśnienie"! Bardzo w stylu Stephena - stopniowo wprowadza nas w życie bohaterów, rysuje nam ich charaktery, przeszłość. Następnie ukazuje Panoramę, jej wyjątkowość, wreszcie zdradza jej historię i od początku daje przedsmak horroru, który się wydarzy. King bardzo w swoim stylu (który jednak wcale nie nudzi) przez połowę książki po prostu wprowadza nas w życie bohaterów, opisuje cudne widoczki itp. Ale właśnie dzięki temu pokazuje nam jak bardzo Panorama wpływa na postacie, jak je zmienia by wreszcie doprowadzić do tragedii..
Autor idealnie buduje napięcie, wręcz po mistrzowsku bawi się nim; wprowadza serce w przyspieszone bicie serca, budzi w czytelniku chęć szybszego czytania albo zerknięcia na koniec książki by dowiedzieć się jak historia się skończy. A gdy wreszcie dochodzi się do kluczowej sceny.. Zbiera się szczękę z podłogi. To właśnie wyróżnia Kinga spośród innych pisarzy - wprowadzanie napięcia ma opanowane do perfekcji, a punkt kulminacyjny pojawia się po prostu w idealnym momencie.

To bardziej przerażające, niż gdyby ktoś obcy skradał się po korytarzach. Od obcego można uciec. Nie można uciec od samego siebie. 

Kto nie czytał "Lśnienia" niech żałuje albo najlepiej jak najszybciej po niego sięgnie zwłaszcza jeśli lubi powieści Kinga i/lub książki w podobnym stylu. Bo przecież to grzech nie znać jednego z najsłynniejszego dzieła Stephena Kinga, a zarazem przez wielu czytelników nazywanego "horrorem wszechczasów".

Moja ocena na lubimyczytać: 10/10

Lśnienie | Doktor Sen

2016/02/01

Daniel Glattauer - N@pisz do mnie

Daniel Glattauer - N@pisz do mnie
"Historia miłosna Emmi i Leo. Oboje w połowie trzydziestki. On jest pracownikiem uniwersytetu. Ona projektuje strony graficzne. Pewnego dnia przez błąd w adresie mail Emmi ląduje w skrzynce Leo. Sytuacja powtarza się, wreszcie za którymś razem Leo reaguje. Wkrótce z tego przypadkowego kontaktu "przez klawiaturę" rozwija się ożywiony, efektowny dialog. Spotkanie w rzeczywistym świecie wydaje się nieuchronne, jednak kwestia ta okazuje się dla obojga trudna. Leo próbuje właśnie stanąć na nogi po zakończonym związku. Emmi jest szczęśliwą mężatką..."


Internetowa miłość? Tak, to możliwe! A przynajmniej według pana Glattauer'a. Z pozoru niewinna wymiana mail, zmienia się w coś więcej - jak zakończyła się historia? Cóż, tego nie zdradzę, a jeśli ktoś jest ciekawy wystarczy sięgnąć po naprawdę lekką lekturę. Czyta się szybko, właściwie wprawiony mol książkowy jest w stanie przeczytać te dość interesującą wymianę mailową w godzinę[? nie jestem w stanie określić dokładnej ilości czasu, takie plus minus, bo ja akurat spakowała książkę do torebki, gdy wyjeżdżałam na wakacje, więc w trakcie podróży czytałam ją z mniej lub bardziej zależnymi ode mnie przerywnikami ;)]. Jest to coś świeżego i nowego, przynajmniej dla mnie, bo wcześnie nie spotkałam się z takim typem książki, który zawiera tylko i wyłącznie treści mailów.
Zakończenie jest.. Zaskakujące? Myślę, że na swój sposób tak, choć fakt, że istnieje kontynuacja może trochę je zdradzać. Tak czy siak, zachęca by sięgnąć po kolejną część. Osobiście zerknęła już jak w "Wróć do mnie" toczy się akcja, i już teraz wiem, że będzie brakowało mi "emocjonalnej strony". Opisu myśli i uczuć bohaterów, dokładnego opisu sceny i.. Tej całej otoczki. Ale taki urok tej lektury, że trzeba zdać się tylko na relacje mejlowe!
W każdym razie polecam, szczególnie paniom - warto wrzucić do torebki [w końcu jest to seria "do torebki"!], bo zajmuje mało miejsca i może umilić czas w podróży czy to do pracy, do szkoły, czy na wakacje.

"Proszę do mnie napisać, Emmi. Pisanie jest jak całowanie, tyle że bez ust. Pisanie jest całowaniem głową. Emmi, Emmi, Emmi."
Moja ocena na lubimyczytać: 6/10
___________________________
PS:Wrzucam recenzje "Napisz do mnie", bo nieuchronnie zbliża się recenzja kontynuacji - "Wróć do mnie"
PS2: chciałam do tej recenzji sprzed prawie pół roku dodać coś jeszcze, aczkolwiek doszłam do wniosku, że mogę to zrobić podczas recenzji "Wróć do mnie".
Jeśli już odwiedziłeś/aś mojego bloga, a na dodatek choć trochę Ci się spodobał, będzie mi bardzo miło jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad w postaci komentarza i/lub obserwacji!
Dzięki i mam nadzieje, że jeszcze tu wrócisz! :)
Copyright © 2016 zaksiążkowany świat Raven , Blogger