2016/03/26

Wesołego Alleluja!

Wesołego Alleluja!

Już dziś chciałam Wam drodzy czytelnicy złożyć życzenia z okazji Świąt Wielkanocnych. Dla tych, którzy je obchodzą - aby spędzili ten czas najlepiej jak potrafią, umacniając swoją wiarę, skupiając się na Jezusie, ale też żeby te święta spędzili z rodziną, szczęśliwie i zdrowo, ładując energię na nadchodzące tygodnie.
Zdaje sobie sprawę, że jest też grono osób, które nie obchodzą Świąt Wielkanocnych z przeróżnych powodów, więc Wam życzę, by ten czas był dla was spokojny, również szczęśliwy i pełen optymizmu.

Ja sama staram się czerpać z tych dni najwięcej jak potrafię, podobnie było zresztą podczas Świąt BN, bo mam świadomość, że za rok jeśli będę miała okazje je świętować, to kto wie czy nie będę wtedy w pracy! Nigdy nie wiadomo jak rozłożą się dyżury, także.. Cieszmy się tym co mamy teraz!


Wesołego Alleluja! 
(Jezus Zmartwychwstał)

2016/03/19

Maria Dahvana Headley - Magonia

Maria Dahvana Headley - Magonia
"Aza Ray Boyle topi się w powietrzu. Od dzieciństwa cierpi na tajemniczą chorobę płuc, z którą ciężko jest oddychać, mówić – w ogóle żyć. Kiedy więc Aza zauważa statek na niebie, jej rodzina przypisuje to skutkom ubocznym zażywania leków. Aza jednak nie wierzy, by była to halucynacja. Słyszy ze statku głos wzywający ją po imieniu.
Tylko jej przyjaciel, Jason, słucha. Jason, na którego zawsze może liczyć. Jason, do którego chyba czuje coś więcej niż przyjaźń. Ale zanim Aza ma okazję poważniej się nad tym zastanowić, dzieje się coś strasznego. Aza odchodzi z naszego świata, by znaleźć się w innym.
Magonia.
Ponad chmurami, w krainie statków handlowych, Aza nie jest już tą słabą, umierającą istotą, którą była wcześniej. W Magonii po raz pierwszy swobodnie oddycha. Co więcej, ma potężną moc – lecz gdy już zaczyna panować nad swoim życiem, odkrywa, że zbliża się wojna między Magonią a Ziemią. W jej rękach spoczywa los całej ludzkości – i chłopca, który ją kocha. Po której stronie opowie się Aza?
Debiutancka książka Marii Dahvany Headley to niezwykle inteligentna, wielowarstwowa opowieść fantasy, pełna symboli i alegorii. Niezwykła podróż staje się dla Azy impulsem do postawienia sobie pytań o rodzinę, miłość, siebie samą i o to, co oznacza odnalezienie tego wszystkiego." (lubimyczytac.pl)


Męczyłam, męczyłam.. i w końcu skończyłam. Gdy zjawiłam się w księgarni i zobaczyłam "Magonie" na półce, zakupiłam ją bez wahania. Nie wiem co ja wtedy miałam w głowie, czy naprawdę spotkałam się na innych blogach i stronach z pozytywnymi ocenami tej książki, czy po prostu sobie to w tamtym momencie uroiłam. Wtedy myślałam tylko o jednym, że muszę ją mieć! Teraz wydaje mi się, że to tylko urok okładki tak mnie zwabił, bo nie da się zaprzeczyć, że książka pani Marii ma jedną z najpiękniejszych okładek jakie w życiu widziałam i choć samą historią nie jestem specjalnie zachwycona, to przynajmniej książka pięknie prezentuje się na półce.
Tak bardzo pragnę go dotknąć, że właściwie to już nie pragnienie, ale potrzeba, jak potrzeba wody czy pożywienia.
Cały ogólny zarys fabuły możemy przeczytać na okładce książki - Aza Ray to piętnastolatka, która za kilka dni ma obchodzić swoje szesnaste urodziny. To cud, bo gdy miała roczek zachorowała na tajemniczą chorobę płuc. Wtedy lekarze mówili, że nie dożyje pięciu lat, potem dziesięciu, a potem szesnastu.. Do trzech razy sztuka, co? Niestety, ostatnia z ich prognoz się spełnia i Aza odchodzi z tego świata.. Do nieba. Do Magonii. Gdzie ponad chmurami podróżuje statkiem i choć ciężko z początku jej to przyjąć do świadomości - jest wybraną; tą która ma uratować Magonię. 
Czasem nawet śmierć nie kończy cierpienia.
Trzeba przyznać, że autorka miała naprawdę dobry pomysł. Nie tylko okładką kusi czytelnika ale również opisem fabuły. Niestety, pomysł to jedno, wykonanie to drugie. 
Mnie niestety nie urzekła. Właściwie jest to książka na jeden wieczór, a ja męczyłam ją kilka dni, bo nie zawsze miałam nawet ochotę czytać dalsze losy Azy. Zwłaszcza z początku jest.. dziwnie. 
Autorka próbuje zrobić z głównej bohaterki buntowniczkę, dziewczynę o sarkastycznym sposobie bycia, a dla mnie Aza staje się nijaka. Może dlatego, że żeby stworzyć odpowiednio sarkastyczną postać trzeba być samemu trochę sarkastycznym w życiu, a niestety nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że pani Marii do tego daleko i wszystko było takie sztuczne. Wymuszone. I przerysowane
To ostatnie tyczy się oczywiście głównie Magonii. Autorka zwyczajnie, jak dla mnie oczywiście, przesadziła. Jakby starała się zrobić ten świat zbyt fantastycznym  powstał z tego jeden wielki chaos. Nietopeżalge? Szkwałowalenie? Co to za beznadziejne nazwy (jasne, może w oryginalne brzmiało lepiej, ale wątpię)? Ptaki w płucach, które wylatują i wlatują sobie do nich kiedy zechcą? Trochę tego wszystkiego było jak dla mnie za dużo. Zdecydowanie mogła zrezygnować z połowy takich dziwactw i przede wszystkim - opisać to wszystko z  ł a d e m  i  s k ł a d e m. Powymyślała multum rzeczy, których zwyczajnie nie potrafiła potem fajnie opisać. Nie, nie twierdzę, że musiała pisać jak choćby Tolkien, jeden z mistrzów jeśli chodzi o opisywanie postaci, potworów i przede wszystkim krajobrazu.. Po prostu mogła zrobić to porządniej i fajniej niż to uczyniła. Poza tym już sam pomysł na Magonię daje jej takie pole do popisu, że mogła spokojnie napisać książkę dwa razy grubszą od tego co wydała. Ale skoro większość opisów, czy to emocji, czy świata Magonii kończy się na dwu-zdaniowych akapitach, no to cóż.. Wyszło jak wyszło. 
Książki niestety nie ratuje także Jason (jest kilka rozdziałów, które są opisane z jego perspektywy), który jak na mój gust, zbyt szybko trafia na ślad Magonii i w cudowny sposób znajduje się tam gdzie trzeba w odpowiednim momencie. Właściwie nie dziwię się, że autorka odpuściła sobie wdawanie się w szczegóły, bo nie podołałby logicznie, spójnie to wszystko wyjaśnić.
Gdy ludzie umierają, w końcu się o nich zapomina. Musicie. Czas mija. Nic nie jest aż tak ważne, żeby wiecznie pamiętać.
Chciałabym skupić się na jakiś plusach, ale jak dla mnie giną one w minusach. Były zwroty akcji, choć nie porwały mnie one szczególnie. Właściwie potrafiłam zamknąć książkę lekko znudzona po rozdziale, który kończy się w "dramatyczny" i zaskakujący sposób, i w normalnej sytuacji powinnam przecież czytać dalej! Jedyne co mi się naprawdę podobało (uwaga na spoilery!!), to fakt, że Aza po pewnym czasie wydaje się tak oczarowana Magonią, że na swój sposób zapomina o tym co było na Ziemi. Pojawia się pojedyncza myśl o Jasonie, która jest nagle tak ulotna dzięki Dai'emu.. To było naprawdę fajne. Albo gdy składa przysięgę, że uczyni dla Magonii wszystko i nie myśli o konsekwencjach dla ludzi, których kocha. Autorka daje się Azie zapomnieć, oczarować Magonii, nawet w trochę negatywny sposób i to mi się podobało.
Powstała już druga część "Magonii", ale póki co nie jest ona jeszcze przetłumaczona na język polski. Autorka dała sobie duże pole do popisu, kończąc książkę w taki, a nie inny sposób. Ciekawa jestem czy podoła, choć mam co do tego duże wątpliwości i jakoś nie będę czekała z utęsknieniem na polskie wydanie "Aerie". 
Uwielbiam fantastykę i od takich książek wymagam naprawdę dużo. A "Magonia" nie spełniła moich oczekiwań. Długo wahałam się między 3 (słaba), a 4 (może być) i w ostateczności postawiłam na 4, bo.. chyba mogło być gorzej. 

Moja ocena na lubimyczytac.pl: 4/10 (może być).

Magonia | Aerie 

2016/03/15

#LBA

#LBA

Dzięki wielkie za nominację onlypretender! Bardzo mi miło, bo to pierwsza moja nominacja w LBA. Wreszcie mam też chwilę wolnego by odpowiedzieć na pytania ;).


1. Gdybyś miała możliwość wyjechać na tydzień do jakiegoś kraju, który byś wybrała?
Grecję! A konkretnie na jakąś wyspę Grecką, choć na swojej liście mam mnóóóóstwo miejsc, które chcę odwiedzić.

2. Czy zapisujesz gdzieś książki, które czytasz?
Wszystkie przeczytane książki mam zapisane na portalu lubimyczytac.pl. Jeśli ten serwis kiedyś padnie to nie wiem co zrobię...

3. Czy lubisz pić alkohol? Jeśli tak, to jaki najbardziej?
Hm.. Czy ja wiem. Lubię napić się z umiarem - jakiegoś drinka jeśli wychodzę gdzieś ze znajomymi, lampkę wina wieczorem do kolacji. Tak po prostu, do towarzystwa, ale nie jest to dla mnie jakiś szczególny wymóg. Więc czy lubię? Z umiarem, to i owszem, ale nie koniecznie muszę. Natomiast jeśli chodzi o ulubiony trunek, to chyba wino. 

4. Jaki jest Twój ulubiony owoc?
Ojejciu.. nie wiem. Autentycznie nie wiem. Uwielbiam niemal wszystkie owoce, a teraz nie potrafię sobie przypomnieć takiego, którego zajadałabym ze szczególnym smakiem. 

5. Piosenka, której ostatnio często słuchasz?

6. Jaki masz stosunek do nieporządku? Jesteś pedantem?
Lubię porządek, ale daleko mi do pedantki.

7. Co miałaś dziś na obiad?
Krokiety ze szpinakiem :) 

8. W jakiej części dnia najczęściej czytasz?
Wieczorem. 

9. Czy masz jakiś breloczek przy kluczach?
Pierwszy z nich to dziewczynka z imieniem Agnieszka (czyli niby ja ;p), i ten breloczek mam od około.. 6 latu. Drugi to natomiast przywieszka chyba z gum orbit :D.

10. Jaki jest Twój ulubiony kosmetyk, bez którego nie mogłabyś się obejść?
Mam nadzieje, że chodzi o te kosmetyki do makijażu, po do pielęgnacji ciężej byłoby mi wybrać. Jeśli jednak do makijażu to zdecydowanie tusz do rzęs. Po prostu bez niego wyglądam jak bezrzęsne stworzenie, bo mam bardzo jasne rzęsy i niestety bez tuszu nie widać, że są długie i naturalnie podkręcone :). 

11. Wolisz pisać niebieskim czy czarnym długopisem?
E.. Czarnym? :p 


To już chyba wszystko, jeszcze raz dziękuje za nominację, a sama.. nie nominuje nikogo. Jeśli jeszcze kiedyś ktoś mnie wyróżni w taki sposób postaram się wybrać kilka osób, aczkolwiek póki co uważam, że jestem zbyt krótko w blogosferze, żeby porywać się na takie coś :D. 

2016/03/10

Colleen Hoover - Hopeless

Colleen Hoover - Hopeless
"Czasem odkrycie prawdy może odebrać nadzieję szybciej niż wiara w kłamstwa.
To właśnie uświadamia sobie siedemnastoletnia Sky, kiedy spotyka Deana Holdera. Chłopak dorównuje jej złą reputacją i wzbudza w niej emocje, jakich wcześniej nie znała. W jego obecności Sky odczuwa strach i fascynację, ożywają wspomnienia, o których wolałaby zapomnieć. Dziewczyna próbuje trzymać się na dystans – wie, że Holder oznacza jedno: kłopoty. On natomiast chce dowiedzieć się o niej jak najwięcej. Gdy Sky poznaje Deana bliżej, odkrywa, że nie jest on tym, za kogo go uważała, i że zna ją lepiej, niż ona sama siebie. Od tego momentu życie Sky bezpowrotnie się zmienia." (lubimyczytac.pl)



Sky na pierwszy rzut oka wydaje się być zwykłą, szarą nastolatką. Chyba, że uznacie za wyjątkowe to, że mając siedemnaście lat jest całkowicie odcięta od technologii - nie wie co to iPhone, gdy widzi czytnik e-booków sądzi, że to mini telewizor. To wszystko przez jej matkę, Karen, która jest całkowitą przeciwniczką wszystkich nowinek technologicznych, a Sky jako posłuszna córka godzi się na dziwactwo mamy. Może za wyjątkowe uznacie fakt, że główna bohaterka całe życie uczyła się w domu - to ponownie wymysł jej rodzicielki. Może zadziwi was fakt, że wreszcie w wieku siedemnastu lat postanawia jednak rozpocząć naukę w liceum za namową swojej przyjaciółki Six, twierdząc, że to ułatwi jej dostanie się do collage'u. A może jednak bardziej zaskoczy was fakt, że Sky nosi miano dziwki, choć nigdy nie spała z żadnym facetem (ach, nie ma jak to rozwiązła przyjaciółka!), a na dodatek, nawet jeśli z jakimś się całuje to nie czuje.. Nic. Kompletnie nic. Do czasu aż poznaje Holdera, który wywraca jej świat do góry nogami. 
Więc jak? Sky jednak nie jest aż taka szara jakby mogło się wydawać, prawda? 
Nie będę życzyć sobie idealnego życia. Rzeczy, które przewracają cię w życiu są testami, zmuszają cię do wybrania pomiędzy poddaniem się i leżeniem na ziemi, a otarciem kurzu i powstaniem jeszcze wyżej niż stałeś zanim zostałeś przewrócony. Wybieram stanie wyżej.
Na okładce książki znalazłam nieco krótszy opis, niż na stronie lubimyczytać.pl. Nie wiem czy to tylko wrażenie, bo już znam całą historię, czy jednak pełen opis powiedziałby mi coś więcej ale z początku założyłam, że będzie to standardowe romansidło dla nastolatków. Niby to zwykła nastolatka, która nagle poznaje nieziemskiego faceta (oj tak, wszystkie kobiety się do niego ślinią!), który ma jakąś mroczną tajemnice i o dziwo, ze wszystkich dziewcząt, które go otaczają zwraca uwagę właśnie na Sky - szarą myszkę, noszącą miano dziwki. Brzmi trochę znajomo? Trochę oklepanie? Nic z tych rzeczy! Fakt, początek opowieści to właśnie rodzące się między dwójką głównych bohaterów uczucie.. Ale sekret, który skrywa Dean nie dotyczy tylko jego. Dotyczy także Sky, a gdy prawda wychodzi na jaw, wszystko się zmienia. 
Szukałem cię przez całe moje pieprzone życie
Ta książka to opowieść o młodzieńczej miłości, ale nie tylko. Autorka porusza też bardzo ważne tematy i wbrew pozorom romans głównych bohaterów wcale nie jest wątkiem przewodnim, choć właśnie od niego wszystko się zaczyna. Tak naprawdę w tej historii chodzi o tajemnicę, którą skrywa Dean, a która w ostateczności sprawia, że może stracić Sky na zawsze. 
-To po prostu bardzo ważny krok. Kiedy już go zrobię, nie będę się mogła wycofać.– A może wcale nie będziesz tego chciała? Może zrobisz po nim następny krok, a potem znów następny, aż w końcu zaczniesz biec?
Pochłonęłam książkę w dwa wieczory (pewnie byłby to jeden, ale jak wiecie - obowiązki ;)). Historia jest napisana dość fajnie, lekko (choć jak zwykle z początku irytowało mnie pisanie w czasie teraźniejszym w pierwszej osobie), czyta się naprawdę szybko, zwłaszcza, że autorka na tyle miesza w głowie czytelnikowi, że pragnie od razu dowiedzieć się o co chodzi z wybuchami złości Dean'a i sekretem, który ewidentnie skrywa przed Sky. Są momenty, gdy szczęka opada na ziemię, są też te bardziej przewidywalne, gdy na usta ciśnie się "wiedziałam!". Ale skłamałabym, gdym nie napisała, że też trochę się rozczarowałam. Zewsząd krzyczały do mnie opinie czytelników, że ta książka "zmiażdży mnie emocjonalnie", sprawi, że będę się czuła "wypruta z emocji", albo jakby "przejechał po mnie pociąg" czy "wyciśnie z moich oczu morze łez". Niestety, nic z takich rzeczy nie miało miejsca. Cała historia naprawdę mnie pochłonęła, wzbudziła wiele emocji, ale czy aż tak bym była zmiażdżona emocjonalnie? Chyba nie. Był tylko jeden moment (już gdy niemal wszystko było jasne), gdy naprawdę czułam taką mieszaninę emocji, że przez moment nie wiedziałam czy to najpiękniejszy moment, czy najbardziej przerażający. Gdy zadałam sobie pytanie - czy po czymś takim można jeszcze normalnie funkcjonować z drugą osobą? Czy można pozwolić jej na nowo się do siebie zbliżyć? (Nie chcąc spoilerować nie napiszę o co mi dokładnie chodzi, chyba, że ktoś czytał i jest ciekawy to z chęcią wypowiem się w komentarzach!). 
Chcę, żebyś ich nie zamykał… bo chcę, żebyś patrzył, jak oddaję ci ostatni kawałek serca.
Mimo pewnego rozczarowania w kwestii "miażdżenia emocjonalnego", na koniec zacytuje fragment recenzji, który idealnie obrazuje to, czego ja sama lepiej nie umiem ująć w słowa:
Wydawać by się mogło, że o miłości napisano już wszystko, wykorzystując te wszystkie słowa, które przekazują blask i magię uczuć. Colleen Hoover, autorka „Hopeless”, udowodniła światu, że można zrobić to jeszcze lepiej, piękniej, bardziej intensywnie." (Kominek, lubimyczytac.pl)
Tak, pani Colleen ukazuje miłość w zupełnie nowy ale jakże piękny sposób. 
Jedną z rzeczy, za które kocham książki, jest to, że dzieli się w nich ludzkie losy na rozdziały. To niesamowite, ponieważ nie można tego zrobić w prawdziwym życiu. [..] Niezależnie od tego, co się dzieje, życie toczy się dalej, czy ci się to podoba, czy nie, i nigdy nie możesz pozwolić sobie na to, żeby się zatrzymać i po prostu złapać oddech.
PS: dopiero teraz zauważyłam, że są kolejne części Hopeless - jedna opisuje całą historię z perspektywy Dean'a i muszę w najbliższym czasie gdzieś ją dorwać (póki pamiętam dokładnie o co chodzi), bo nieraz zastanawiałam się co mu też siedzi w głowie, co teraz czuje.. No i jest też trzecia część, ale dotyczy bardziej Six? Też fajnie! :)

Moja ocena na lubimyczytac.pl: 8,5/10 (rewelacyjna+) oraz dodana do ulubionych! :)

Hopeless | Losing Hope | Szukając kopciuszka 

2016/03/07

Erle Stanley Gardner - Sprawa leniwego kochanka

Erle Stanley Gardner - Sprawa leniwego kochanka
"Z tekstu: Mężczyzna tak potężny jak on mógłby unieść człowieka w górę i skręcić mu kark gołymi rękami. Nie chciałbym natknąć się na niego ciemną nocą w jakimś zaułku.Możemy mieć taką okazję, zanim się spostrzeżemy rzekł Mason. Pojawia się w tej sprawie jak dla mnie nazbyt często.Czego chce?-Mówi, że chce uzyskać oświadczenie Pleetwooda, które chroniłoby go w procesie sądowym. Mason opadł ponownie na oparcie siedzenia."

Głównym bohaterem kryminału Gardnera jest adwokat Mason. Cała historia rozpoczyna się w momencie, gdy do jego kancelarii trafia czek opiewający na dwa i pół tysiąca złotych. Zainteresowanie Masona wzbudza fakt, że nie ma pojęcia kim jest nadawca, więc tym samym nie wie za co otrzymuje czek. Sprawa komplikuje się, gdy po niedługim czasie otrzymuje ponownie czek, wystawiony na taką samą kwotę i przez tą samą osobę. Gdy idzie zdeponować czeki prosi o wnikliwą uwagę, dzięki czemu dowiaduje się, że jeden z czeków jest fałszywy. Koniec końców okazuje się, że czek został nadany przez panią Allerd, żonę bardzo wpływowego męża, która uciekła z rzekomym kochankiem - Fleetwood'em. Mason zaintrygowany całą sytuacją, od razu dostrzegający, że coś tutaj nie gra i angażuje się w sprawę. Wyrusza na poszukiwania pana Fleetwood'a i szybko przekonuje się, że sprawa nie jest taka prosta jakby mogło się z początku wydawać. 

Przyznam szczerze, że chyba nigdy nie sięgnęłabym po tą książkę, gdyby nie.. nuda. Tak! Nuda na praktykach sprawiła, że odgrzebałam gdzieś w zasobach właśnie ten kryminał i z braku innych możliwości, gdy nie miałam nic innego do roboty, po prostu czytałam "Sprawę leniwego kochanka". Z początku nieszczególnie urzekła mnie ta historia, ale muszę przyznać, że po pewnym czasie nawet zaczęło mi się podobać. Nie da się jednak ukryć, że w sprawie następuje tyle zwrotów akcji, że teoretycznie można się pogubić i trochę sprawia wrażenia chaosu. Tu ktoś jest niby zabity i ktoś podejrzany, tu nagle okazuje się, że wcale ktoś nie jest zabity i staje się głównym podejrzanym w innej sprawie.. Kosmos! Skłamałabym jednak, gdybym powiedziała, że ostatecznym rozwiązaniem sprawy nie byłam pozytywnie zaskoczona. Nie podejrzewałam, że właśnie tak to się skończy. To jeden duży plus.

Drugi plus należy się za fajny klimat panujący w książce. Głównie jest ona stworzona z dialogów między bohaterami, ale po prostu.. to takie dziwne i zarazem miłe poczytać w końcu o czasach, gdzie nie panuje era smartfonów, tabletów i wszystkich innych nowoczesnych sprzętów bez których przeciętny człowiek nie potrafi dzisiaj funkcjonować. Ale nie ma się co dziwić, w końcu ksiażka pochodzi z 1947 roku. 

Na nudę, z braku lepszego wyboru, całkiem niezła, aczkolwiek mam na swoim koncie lepsze kryminały. 

Moja ocena na lubimyczytać: 5/10 (przeciętna)

2016/03/05

Stephan King - Doktor sen (tom 2)

Stephan King - Doktor sen (tom 2)
"Grupa staruszków nazywająca się Prawdziwym Węzłem przemierza autostrady Ameryki w poszukiwaniu pożywienia. Z pozoru są nieszkodliwi – emeryci odziani w poliester, nierozstający się ze swoimi samochodami turystycznymi. Jednak Dan Torrance już wie, a rezolutna dwunastolatka Abra Stone wkrótce się przekona, że Prawdziwy Węzeł to prawie nieśmiertelne istoty żywiące się substancją wytwarzaną przez poddane śmiertelnym torturom dzieci obdarzone tym samym darem, co Dan.
Nękany przez mieszkańców hotelu Panorama, w którym jako dziecko spędził jedną straszliwą zimę, Dan przez dziesięciolecia błąka się po Ameryce, usiłując zrzucić z siebie odziedziczone po ojcu brzemię beznadziei, alkoholizmu i przemocy. Ostatecznie odnajduje swoje miejsce w małym miasteczku w New Hampshire, we wspierającej go grupie Anonimowych Alkoholików i w domu opieki, gdzie zachowana z lat dzieciństwa resztka mocy pozwala mu nieść ulgę umierającym w ostatnich chwilach ich życia. Staje się znany jako „Doktor Sen”.
Kiedy Dan poznaje efemeryczną Abrę Stone, jej nadzwyczajny dar budzi drzemiące w nim demony i każe mu stanąć do boju o jej duszę i przetrwanie. To epicka batalia między dobrem i złem, krwawa, pełna rozmachu opowieść, która zachwyci miliony miłośników „Lśnienia” i zadowoli każdego, kto dopiero teraz wkracza w świat tej już klasycznej pozycji w dorobku Kinga."


Początek książki to właściwie trzy odrębne historie, które po prostu, w którymś momencie się ze sobą zaczynają przeplatać. Pierwsza z nich i właściwie można powiedzieć najważniejsza, bo dotyczy głównego bohatera, opowiada o losach Danny'ego. A właściwie już Dan'a - dorosłego mężczyzny. Jedynie w Prologu, przez Kinga nazwany "Sprawami wstępnymi", opisuje czas niedługo po zdarzeniach w pamiętnej Panoramie z "Lśnienia". Jest to tylko kilka stron ukazujących ośmioletniego Torrance'a, którego wciąż nawiedza duch z wanny. Mimo, że Panorama już nie istniała, duchy nie dawały o sobie zapomnieć. W tym wstępie Dick uczy małego Danny'ego jak walczyć z upiorami..
Kolejne rozdziały dotycząc (jak już wspominałam) dorosłego Dan'a. Minęło kilkadziesiąt lat od wydarzeń z Prologu. Dick od dawna nie żyje, jego matka Wendy również, a Dan.. Trochę się pogubił. Słysząc o osobie wychowującej się w patologicznej rodzinie, gdzie jedno (albo co gorsza oboje) z rodziców nadużywa alkoholu można przyjąć taki oto schemat: dziecko albo poprzysięgnie sobie, że nigdy nie stanie się taki jak ojciec/matka i tej obietnicy dotrzyma, albo tej obietnicy nie dotrzyma. Niestety, z tych dwóch opcji Danny wybrał te drugą. Torrence dużo pije, a najczęściej upija się na umór i właśnie wtedy wdaje się w bijatyki. Sypia z przypadkowymi kobietami. Chwyta się dorywczych prac, najczęściej jako sanitariusz w hospicjach. Przenosi się z miejsca na miejsce i nigdzie nie może się na stałe zatrzymać. Aż wreszcie trafia do New Hampshire, gdzie wreszcie zdaje się znaleźć miejsce dla siebie, a dodatkowo jego jaśnienie daje o sobie znać tak mocno jak za czasów, gdy był małym chłopcem..
Przychodzi taki dzień gdy do człowieka dociera, że dalsza tułaczka nie ma sensu. Że dokądkolwiek idziesz, zabierasz ze sobą siebie.
Druga historia to wspominane już w opisie grupa nazywana Prawdziwym Węzłem. Ich losy nie są z początku dokładnie opisywane, to jedynie pojedyncze wstawki pomiędzy historią Danny'ego Torrance, ale już wtedy możemy dowiedzieć się, że nie są to dobrzy ludzie. Werbują w swoje szeregi dorosłe osoby, których uważają, że dar bardzo przyda się ich małemu społeczeństwu, a wybrane przez nie osoby tak naprawdę nie mają zbyt wiele do powiedzenia - albo dołączą albo zostaną pozbawione daru i porzucone na pustkowiu. Niestety nie wiedzą, że nie każdemu jest dane przeżyć "inicjację". Mogłoby się wydawać, że to jedyna straszna rzecz związana z Prawdziwym Węzłem, ale prawdziwe przerażenie budzi dopiero fakt, gdy dowiadujemy się czym żywią się członkowie tej grupy.
W pewnym sensie wszystkie dzieci rodzą się w czepku, ich małe twarzyczki to zasłony skrywające tajemnicę i bezmiar możliwości.
Trzecia historia dotyczy Abry Stone. Malutka dziewczynka o niezwykłej mocy ma się niedługo przekonać jak niebezpiecznym zgrupowaniem jest Prawdziwy Węzę. Poznajmy dokładnie całą jej historię, która zaczyna się od momentu, gdy jako pięciomiesięczne niemowlę przewiduje zamach na World Trade Center. Wraz z wiekiem jej dar rośnie i dziewczyna staje się naprawdę apetycznym kąskiem dla Prawdziwego Węzła. I tylko od czasu do czasu jej imię niespodziewanie pojawia się w myślach Dan'a.
Bóg jest koneserem rzeczy kruchych i ozdabia swój chmurny punkt widzenia bibelotami z najdelikatniejszego szkła.
Lata mijają - Danowi udaje się walczyć z nałogiem i zostaje na stałe zatrudniony w hospicjum w New Hampshire, gdzie znany jest jako Doktor Sen, który ułatwia osobom umierającym przejść na drugą stronę. Moc Abry rośnie na sile (jej jaśnienie jest znacznie silniejsze od daru Danny'ego), coraz częściej kontaktuje się z Dan'em - wypisuje pojedyncze słowa na jego tablicy w pokoju, a nawet raz zjawia się, gdy pracuje, lecz Torrance nie może jej dostrzec - czuje ją, ale nie widzi. Natomiast Prawdziwy Węzeł zaczyna być coraz bardziej przyparty do muru. Mają coraz mniej pary (pożywienia), ich zapasy na czarną godzinę wyczerpują się, członkowie zgrupowania zaczynają chorować i umierać.. Gdy Abra zdaje sobie sprawę, że stała się celem Prawdziwego Węzła w końcu naprawdę kontaktuje się z Dan'em. A raczej wyzywa go na pomoc, a Torrence nie ma wyboru i odszukuje dziewczynkę.
Kiedy uczeń jest gotowy, pojawia się nauczyciel.

Wiem, że są zwolennicy powieści Kinga jak ja, którzy uwielbiają jego styl, ale są też tacy, którzy nie potrafią przebrnąć przez jego powieści. Ja niestety nic nie poradzę na to, że zaliczam go do ulubionych pisarzy i zawsze pochłaniam jego książki. Tym razem było tak samo.
Historia wciąga od samego początku. Już sam fakt, że poznajemy dalsze losy małego Danny'ego jest świetne. Każdy po przeczytaniu "Lśnienia" musiał choć przez chwilę zastanowić się jak ułoży się życie człowiekowi po takich przeżyciach. Dan miał wtedy zaledwie pięć lat, więc King miał naprawdę szerokie pole do popisu i spisał się naprawdę dobrze. Poza tym (nawet jeśli ktoś nie czytał opisu książki) już niemal od samego początku (odkąd Dan trafia do New Hampshire) zdajemy sobie sprawę, że w końcu jego drogi skrzyżują się ze ścieżkami Abry, a tym samym Prawdziwego Węzła i podsycani przez autora nie można się tego momentu doczekać.
Niestety, przy recenzji, muszę też wziąć pod uwagę fakt, że "Doktor Sen" to kontynuacja "Lśnienia". Tak, niestety, bo przez to muszę troszkę zaniżyć mu ocenę. Dlaczego? Bo "Doktor Sen" to wcale nie jest horror, to świetne fantasy, ale do horroru mu daleko, a po przeczytaniu powalającego "Lśnienia" znów oczekiwałam czegoś w podobnym klimacie. Właśnie tego mi zabrakło w porównaniu z poprzednią częścią i to jest największy minus.
Jesteś wesoły, co ważne, jesteś zuchwały, co ważniejsze i co najważniejsze, masz śliczny tyłek. Tyłek mężczyzny to tłok, który napędza świat, a twój jest palce lizać.
Na koniec dodam dwie rzeczy - po pierwsze autor urzekł mnie przeplataniem w powieści rzeczami, które są na swój sposób "popularne" względem czasu w książce (King przez pewien czas przeskakuje wydarzeniami co kilka lat. Abrę poznajemy jako kilkumiesięczne dziecko, a gdy dochodzi do kluczowych zdarzeń dziewczynka ma trzynaście lat). A to Abra przewidziała zamach na World Trade Center; to znowu któryś z bohaterów jest fanem Igrzysk Śmierci; a to nawiązuje do Władcy Pierścieni wspominając Golluma i jego "podstępny jest, ssskarbie". Natomiast druga rzecz - przyznaje się szczerze i bez bicia, nie pokochałam głównej bohaterki "Doktora Sen". Jak bardzo polubiłam dorosłego Dan'a, jak wzbudził moją sympatię dobrotliwy Billy, tak Abra.. nie skradła mojego serca. Nie żebym jej zupełnie nie lubiła. Po prostu momentami (z niewiadomych mi do końca przyczyn) działała mi na nerwy i po prostu.. jakoś czułam do niej niechęć.

Grawitacja nie istnieje, to życie po prostu jest ciężkie.
Podsumowując - polecam! Każdy kto czytał "Lśnienie" powinien sięgnąć po "Doktora Sen". Trzeba się jednak nastawić, że na swój sposób "Doktor Sen" wcale nie jest związany z Panoramą z pierwszej części, bo choć jej wspomnienie ciągle gdzieś przeplata się w głowie Dan'a, tematem przewodnim książki jest coś zupełnie innego. King jednak utrzymuje świetny poziom, są zaskakujące zwroty akcji, dawkuje informacje, (o jednej przeczytałam podczas rozmowy przez telefon z mamą i po prostu nagle przestałam rozumieć co mama do mnie mówi, bo kopara mi opadła :D), intryguje, fajnie buduje napięcie.. Więc jeśli lubicie Kinga i jego powieści, koniecznie sięgnijcie po serię Lśnienie.

Moja ocena z lubimyczytac: 8/10 (rewelacyjna)

Lśnienie | Doktor Sen
Jeśli już odwiedziłeś/aś mojego bloga, a na dodatek choć trochę Ci się spodobał, będzie mi bardzo miło jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad w postaci komentarza i/lub obserwacji!
Dzięki i mam nadzieje, że jeszcze tu wrócisz! :)
Copyright © 2016 zaksiążkowany świat Raven , Blogger